SMOCZEK – PRZYJACIEL CZY WRÓG?
Nieprawidłowa mowa dzieci często tłumaczona jest przez długie używanie smoczka. Czy jest to prawda? I tak. I nie.
Sam smoczek nie jest wrogiem dziecka – wręcz przeciwnie. Ssanie smoczka uspokaja dziecko, wpływając pozytywnie na jego układ nerwowy. Rodzi się pytanie dlaczego coś co jest miłe dla dziecka miało by mu szkodzić? Istota całego „zła” smoczka tkwi w tym jak często i w jakich sytuacjach smoczek jest użytkowany.
Wybierając smoczek dla swojego dziecka należy kierować się wyglądem anatomicznym brodawki matki by kształtem był jak najbardziej zbliżony do czegoś naturalnego co zna dziecko, więc smoczek nie może być ścięty ani za duży. Podczas ssania piersi język dziecka otula brodawkę dlatego dobrze by było aby język dziecka otulał w ten sam sposób smoczek. Już wtedy nieświadomie następuje praca mięśni aparatu artykulacyjnego, która będzie miała wpływ na rozwój mowy.
Jednak trzymanie smoczka w jamie ustnej powoduje, iż język jest w pozycji leżącej. Nie może on się podnosić nawet w trakcie połykania śliny, co w skutkach może doprowadzić do trudności z przejściem z połykania infantylnego (normalne dla niemowląt) do połykania dojrzałego.
Jeżeli smoczek zbyt długo znajduje się w ustach dziecka wpłynąć to może na niewłaściwe zachowanie równowagi mięśniowej języka i warg, a także obniżenie napięcia mięśniowego w obrębie całego aparatu artykulacyjnego.
Gdy dziecko trzyma smoczek w ustach jego ząbki z oczywistych powodów nie stykają się przez co język ma możliwość uwolnienia się za zagrody zębów, co doprowadzić może do sygmatyzmu międzyzębowego. Jednak to nie jedyna wada wymowy, która może się pojawić przez nadużywanie smoczka. Przyciśnięty przez smoczek język nie ma możliwości unieść się czyli spionizować. Gdy jama ustna jest pusta to naturalnym ułożeniem języka jest gdy jego czubek dotyka wałka dziąsłowego. Dziać się to powinno niezależnie od tego czy śpimy, siedzimy na kanapie, wolno spacerujemy – jest to naturalny stan spoczynkowy języka. Przy nadmiernym używaniu smoczka dzieci często miewają problemy z uniesieniem języka , a tym samym z wymową przede wszystkim głosek takich jak l, t, d, oraz innych.
Abstrahując od wcześniejszych przykładów to największym grzechem prowadzącym do powstawania wad wymowy jest to gdy rodzic pozwala dziecku na mówienie ze smoczkiem w ustach. Dziecko kiedy zaczyna wypowiadać pierwsze sylaby powinno mieć całkowitą swobodę by jego aparat artykulacyjny mógł właściwie układać się do wypowiedzi na początku onomatopei, później prostych sylab po bardziej skomplikowane wyrazy. Wszystko co będzie znajdowało się w ustach dziecka będzie zaburzało jego naturalny proces tworzenia słów. Tworzone głoski nie będą brzmiały tak jak powinny, a im dłużej dziecko będzie mówiło ze smoczkiem w buzi tym większe prawdopodobieństwo, że będzie potrzebowało pomocy logopedy by wspomógł rozwijać prawidłową wymowę.
Podsumowując: Rodzicu smoczek nie zabija możliwości prawidłowego rozwoju mowy Twojego dziecka, ale pamiętaj by ograniczać jego używanie szczególnie wtedy gdy widzisz, że jest ono chętne do wydawania dźwięków. Niech smoczek nie ogranicza swobody Twojego dziecka, szczególnie wtedy gdy chce Ci coś werbalnie zakomunikować.
Opracowała:
mgr Olga Stanisławska